Włodzimierz Tomaszewski, były wiceprezydent Łodzi dziwi się, że radni – wybrani w powszechnych wyborach przedstawiciele łodzian – zadają pytania i piszą interpelacje. Dziwi się, że w Łodzi są osoby dociekliwe, którym zależy na tym w jaki sposób są wydawane publiczne (nasze wspólne) pieniądze.
W tym przypadku chodzi o pytania, które zadawałem publicznie w sprawie budowy ulicy na Janowie Wschodzie. Pytać będę także na najbliżej Sesji Rady Miejskiej 25 września. Sprawie tej bowiem jest przeznaczony jeden z punktów porządku obrad.
O co tyle hałasu? O bezimienną jak dotąd, średniej wielkości uliczkę bez chodników (!) odchodzącą od ulicy Hetmańskiej na Janowie. Ulicę w szczerym polu. Obecnie wokół niej wybudował kilka bloków znany przedsiębiorca Piotr Misztal. Teoretycznie powinniśmy cieszyć się z każdej nowej inwestycji w Łodzi. Teoretycznie, bo w praktyce powstaje wiele pytań dotyczących celowości wydawania publicznych pieniędzy.
Cieszę się, kiedy w Łodzi buduje się nowe ulice lub remontuje obecnie istniejące. Cieszę się kiedy łodzianie mają wokół siebie ładniejsze otoczenie. Ale każda inwestycja realizowana za publiczne pieniądze musi mieć sens, musi bronić się przed zarzutem niegospodarności.
Już w listopadzie 2009 roku,
kiedy rozpoczęto tę inwestycję, pytałem na Sesji Rady Miejskiej ówczesnego
wiceprezydenta Łodzi Włodzimierza Tomaszewskiego dlaczego Łódź ma uzbrajać nowe
tereny na Janowie za miliony złotych i budować tam ulice, skoro kilkaset metrów
dalej na Olechowie wybudowane są „ulice widma”, przy których nie rozpoczyna się
żadna inwestycja mieszkaniowa.
Kilka lat wcześniej, za kolejne
miliony złotych stworzono ulice z chodnikami, wymalowanymi przejściami dla
pieszych, znakami drogowymi. Tylko… pieszych brak. Po kilku latach te
nieużywane chodniki zarosły trawą i obecnie są w złym stanie. Co więcej, wiemy
przecież, że wielu łodzian od lat domaga się budowy asfaltowych ulic na
zamieszkałych już od dziesiątek lat osiedlach, takich jak Złotno, Stoki czy
Doły. Tam ulic faktycznie brakuje. Ale mieszkańcy tych osiedli nie doczekali
się wymarzonych dróg, ponieważ… brakowało środków w budżecie.
Kolejne pytanie, które nasuwa się
same to dlaczego Miasto buduje drogi na prywatnych gruntach, a później z
właścicielem tej prywatnej ulicy - wybudowanej za publiczne pieniądze - wymienia
się na działki, aby ulica którą wybudowano za miejskie pieniądze nie była
prywatna tylko miejska? Przecież to absurd! Kto podjął decyzję o budowie ulicy
na terenach, których stan prawny budził wątpliwości i wobec których były
roszczenia zwrotu byłym właścicielom? Czy ówczesny prezydent Łodzi Jerzy
Kropiwnicki i jego zastępca Tomaszewski – wiedzieli o roszczeniach byłych
właścicieli tych terenów? Czy panowie Kropiwnicki i Tomaszewski wiedzieli także,
że tymi terenami interesuje się doradca pana Kropiwnickiego – pan Piotr
Misztal? Mam nadzieję, że odpowiedzi padną na najbliższej sesji. Poprosiłem
prezydent Łodzi Hannę Zdanowską o upublicznienie wszystkich dokumentów w tej
sprawie. Niech ta sprawa zostanie wyjaśniona. Do końca.
A wyjaśnić ją trzeba, ponieważ od samego początku tej inwestycji budziła wątpliwości. Ulica zaczęła powstawać pod koniec 2009 roku (tuż przed referendum w którym odwołany został Jerzy Kropiwnicki) i to w dosyć niejasnych okolicznościach. Najpierw był przetarg, później dopiero Rada Miejska przyznała na to zadanie pieniądze. Później tam gdzie miano budować wg słów Włodzimierza Tomaszewskiego bloki łódzkiego TBS – miasto utraciło tereny, kupił je pan Misztal i szybko wybudował bloki.
Jeśli dla Włodzimierza Tomaszewskiego tego typu
inwestycje to „norma” to chętnie poproszę o kolejne przykłady – gdzie w Łodzi
za rządów Jerzego Kropiwnickiego i Włodzimierza Tomaszewskiego tak budowano.
Wówczas radni, a i pewnie inne organy będą zadawać kolejne pytania…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz